26 listopada 2014

Odżyć!

Chyba jestem na dnie... Mój związek przechodzi kryzys, nigdy nie byłam grubsza, nie mam planu co dalej, gubię się, nie lubię ludzi i czuję to samo od nich. Wszystko wymyka mi się z rąk. Życie chyba toczy się obok mnie. 

Czas się wziąć w garść, zmienić coś, bo czuję że się cofam. Chyba czas na dietę. 

4 października 2014

Najniższa we wsi

Nie jestem już tą samą osobą co kiedyś. Zmieniło się praktycznie wszystko...

Teraz jest odpowiedzialna, wyrozumiała, zawsze miła, służąca radą i pomocą, ambitna, czasem leniwa, lubiąca się zabawić, nieznosząca ludzi, czasem denerwująca, zlewająca się z tłumem Maryna.

Wiecie że ostatnio coraz częściej mam kryzys. Bo... nienawidzę siebie, swojego ciała, a od niedawna swojego życia. Bo główny problem tkwi w tym, że jestem taka niska. Nie akceptuję tego, ciężko mi, gdy ludzie to wytykają. Parę osób mówiło, że chcieliby być tego wzrostu co ja, ale skąd mam wiedzieć czy to nie jest tylko pocieszenie. A co innego mogliby powiedzieć? No właśnie. Nic innego.

Miarka się przebrała ponad dwa tygodnie temu. Na obozie, który organizowałam ze znajomymi. Ludzie mieli grać "challenge accepted". Jeden z punktów polegał na tym, że mieli znaleźć osobą najniższą na rejsie. Nie wierzyłam, że mogę to być ja. Nawet zażartowałam sobie, że to ja, ale nie sądziłam, że to prawda. Jak bardzo się wtedy myliła...

Pod koniec obozu, gdy ludzie już zbierali te punkt zacięcie, podeszła do mnie pewna dziewczyna. Na oko niższa. Było to tuż przy knajpie, gdzie siedziało spore grono znajomych. I przy nich wszystkich, wobec innych ludzi przebywających tam, dość donośnym głosem spytała:
"Czy Ty jesteś najniższą dziewczyną na całym rejsie?"
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, tym bardziej co zrobić. Spytałam o inną koleżankę, sądząc, że jest ode mnie niższa. Ta odpowiedziała, że jest od niej niższa i czy może się ze mną przyrównać, bo ponoć to ja jestem niższa. Nie miałam wyjścia i to zrobiłam. Okazało się, że... Tak, to jednak ja jestem najniższa. Najniższa spośród 160 osób przebywających tutaj... Nie wiecie nawet jak to mnie zabolało. Wydawać by się mogło, że to nic takiego, bo w sumie to i tak nic nie mogę z tym zrobić, prawda? A właśnie, że nie... Bolało i boli jak cholera. Może bardziej to, że tyle osób słyszało to stwierdzenie. Ale boli. Bardzo. Boli.
Morał z tej całej historii jest taki, że mój chłopak, który czasem potrafi powiedzieć coś mądrego, stwierdził, że skoro nie mogę być wyższa, imponować wzrostem, nogami do nieba itd, mogę zawsze imponować wyglądem jako całość, zgrabną, wysportowaną sylwetką, zadbaną cerą, ładnymi włosami. Dlaczego nie? I oto wracam! Będę ćwiczyć, jeść jeszcze zdrowiej niż dotychczas i  będę idealna!

Start 57 kg. Dużo, ale trzeba mieć w czym rzeźbić. :)

14 stycznia 2014

Go!

Zaczynamy!
Wymiary na wczoraj: 13.01.2014

biust: 90
pod biustem: 76
talia: 74 (wiem, wiem. nie mam talii ;( )
biodra: 86
udo: 54
ramię: 26

Wagi niestety nie posiadam, więc muszę opierać się jedynie na obwodach. W sumie jest to bardziej miarodajne. Jem zdrowo, trochę ruchu. Tylko trochę z uwagi na egzaminy inżynierskie i obronę pracy. Za tydzień kolejne mierzenie :)