15 września 2012

szczęście

Chyba to czuję... szczęście. Czyste, cudowne i błyszczące. Ogarnia mnie całą. A to wszystko za sprawą jednego wyjazdu na Mazury. Spytacie co się tam zdarzyło. Tak na prawdę to nic szczególnego, ale ja czułam że to moje miejsce na Ziemi, że tylko tam mogę być wolna, bo wolnością cieszę się najbardziej. Odpoczęłam, nabrałam sił na zmagania ze światem i jak na razie wychodzę ze wszystkiego zwycięsko.
Nie, nadal jestem sama i przytyłam o to, co schudłam przez wyjazd, ale i tak jestem najszczęśliwsza!
I właśnie w takim momencie mojego życia, gdy wracałam ze sklepu pomyślałam, że teraz mogę umierać. Bo chcę zejść z tego świata z uśmiechem na twarzy...

4 komentarze:

  1. Ogarniam się. A raczej oddałam się w ręce mojej mamy, bo wiem, że ona mnie odchudzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. to się chyba najbardziej liczy ponad wszystko, bycie szczęśliwym.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz czuję się podobnie. Tylko ciekawe jak długo to potrwa..
    A Ty masz taką swoją rzecz, której robienie bezwarunkowo sprawia Ci przyjemność?

    OdpowiedzUsuń
  4. Obsesja

    no włąsnie takie momenty są najwspanialsze, ja to samo czuje kiedy jestem na rajdach rowerowych i kiedy wracam po bieganiuto przecudowne uczucie które dodaje skrzydeł

    OdpowiedzUsuń